Powołanie do służby, szczególnie apostolskiej na pewno pochodzi od Boga: I on ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami… (Ef. 4,11) Paweł, apostoł nie od ludzi ani przez człowieka, lecz przez Jezusa Chrystusa i Boga Ojca, który go wzbudził z martwych… (Gal. 1,1)
Ale służba apostolska Pawła nie zaczęła się, dopóki przywódcy kościoła w Antiochii jej nie rozpoznali i nie wysłali Saula i Barnaby w misyjną podróż apostolską: A gdy oni odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem. Wtedy, po odprawieniu postów i modlitwy, nałożyli na nich ręce i wyprawili ich. (Dz. 13,2–3). Jednak nawet wtedy nie zostali jeszcze nazwani apostołami! Głosili z mocą na Cyprze, głosili w Antiochii Pizydyjskiej, gdzie całe miasto zostało dotknięte mocą Ewangelii! Potem znowu z ogromną mocą głosili w Ikonium i dopiero wtedy zostali nazwani apostołami: A ludność miasta była podzielona, jedni byli za Żydami, drudzy zaś za apostołami. (Dz. 14,4). Wygląda na to, że służba apostolska została oficjalnie tak nazwana dopiero wtedy, gdy pojawiły się bardzo wyraźne, niepodważalne, widoczne dla wszystkich owoce!
Pozwólmy sobie na odrobinę spekulacji, która niekoniecznie jest daleka od kościelnej rzeczywistości naszych czasów:
Co by się stało, gdyby Paweł ogłosił się apostołem od razu, jak tylko otrzymał od Boga takie powołanie, nie czekając aż ktokolwiek inny by je zauważył, rozpoznał, potwierdził?
Co by się stało, gdyby przywódcy w Antiochii nie chcieli rozpoznać/uznać powołania Pawła i Barnaby?